czwartek, 24 września 2015

003.Rozdział 2



Wybaczcie, że tak długo, ale choroba nie pozwalała mi na zebranie tego wszystkiego w kupę :) Nie jest idealnie, ale mam nadzieję, że się spodoba :) 

Mary już dawno nie spędziła tak miło dnia. Zakupy z Jamesem okazały się bardzo udane i mogła porozmawiać w końcu czas ze swoim bratem, którego tak dawno już nie widziała. Jej jedyny sprzymierzeniec w całej rodzinie. No i uniknęła zrzędzenia dziadka, „bo te podręczniki z roku na rok to coraz droższe, a nam to się nie powodzi”. Jasne!  Tak naprawdę rodzice przeznaczali wszystkie pieniądze zarobione w Ministerstwie na swoją cudowną córkę, która chodziła do prywatnej szkoły i nie znała najprostszych zaklęć. Przez te pięć lat Mary przeczytała wiele książek o charłakach. W każdej z nich był opisany wstyd, który odczuwała rodzina, z powodu, iż ich dziecko nie było czarodziejem. Jednak w jej rodzinie było całkowicie inaczej i to ona czuła się czarną owcą.
Odetchnęła dopiero, gdy usiadła w przedziale, który zwykle zajmowała z Genovie. Niedługo znowu będzie w domu wraz ze swoją przyjaciółką. Nigdzie nie czuła się tak dobrze jak w Hogwarcie, to było pewne. Mary rozsiadła się wygodnie i wyjęła jeden z nowych podręczników. Obrona Przed Czarną Magią to jej ulubiony przedmiot, więc chętnie wgłębiała się w jego tajniki jeszcze przed lekcjami.  Zaczęła się powoli martwić o Ślizgonkę, która nie pojawiła się w ich przedziale. Może powinna zacząć jej szukać? Znowu zaczynała. Bała się, że ją straci. Całkowicie bez sensu. Znały się już pięć lat, nie mogła jej tak po prostu zostawić.  Właśnie do przedziału zawitała pani ze słodyczami. Mary na początku zaczęła szukać drobniaków, ale potem przypomniała sobie, że się odchudza i podziękowała. To nie fair, Genovie jadła dwa razy więcej niż ona i nigdy nie tyła. Właśnie… Gdzie ona do cholery jest?
Nagle sprzedawczyni jęknęła, a ona usłyszała melodyjny chichot swojej przyjaciółki. Westchnęła. Już bała się, że coś się stało. Jej przyjaciółka znów wyglądała idealnie. Jej czarne włosy były związane w luźny kok, a po pryszczach nie było ani śladu. Jej szary sweter z zielonymi wstawkami podkreślał nienaganną figurę. Dopiero jakiś czas później Puchonka zauważyła, że Genovie nie jest tutaj sama.
-Znajdę Cię na uczcie-  oznajmił niski, męski głos. Mary uniosła wzrok i ujrzała wysokiego chłopaka o nienagannej, umięśnionej sylwetce. Szatyn. Mogło się wydawać, że jego włosy są w nieładzie, jednak była przekonana, że sporo mu zajęło, aby tak wyglądały. Owszem, był przystojny, ale wyglądał na gościa, który ma za duże mniemanie o sobie…
Genovie zachichotała. Co do diabła? Dlaczego zachowywała się jak te wszystkie debilki, który latały za facetami ze starszych klas? Co się stało z jej piękną i inteligentną przyjaciółką, która „nigdy nie miała czasu na chłopaków”.
Gdy tylko obcy opuścił przedział, Puchonka zaczęła ilustrować ją dokładnie swoimi bystrymi oczyma.
-Kto to?- burknęła, odkładając książkę.
-Odjazdowy, co? Nazywa się Heath i jest na siódmym roku. Wyobrażasz to sobie? Jest całe dwa lata starszy i mnie…. LUBI!
-Lubi? Chyba Twoją dupę. Przejrzyj na oczy!- Mary nie wytrzymała. Nie mogła patrzeć jak jej przyjaciółka zadaje się z takim typem. Jeszcze ją wykorzysta i skrzywdzi, a wtedy będzie najmłodszą osobą, która znalazła się w Azkabanie za użycie zaklęcia niewybaczalnego.
-Przestań być taka zgorzkniała! Przecież tylko rozmawiamy. Nie każdy chce mnie skrzywdzić, wyluzuj Mary, bo Ci żyłka pęknie.
Dziewczyna jedynie coś burknęła pod nosem i wróciła do czytania podręcznika. Przez dłuższą chwilę w przedziale panowała napięta atmosfera. Mary jak zwykle wcisnęła się w kąt siedziska i czytała podręcznik, a przynajmniej udawała, bo nie była w stanie skupić się na jego treści. Genovie wpatrywała się w okno zastanawiając się nad słowami Puchonki. Może miała rację? Nie powinna się w to wszystko mieszać? Ale przecież nie obrazi się na nią z powodu jakiegoś głupiego chłopaka? A może on się jej po prostu podobał i była zazdrosna? Mary była dla niej najważniejsza i żaden chłopak tego nie zmieni. Dlaczego ona nie była w stanie tego zrozumieć.
-Nie obrażaj się! Miałam Ci opowiedzieć najlepsze, a ty jak zwykle się wściekasz.- odezwała się wreszcie Ślizgonka, która dobrze wiedziała, że jej przyjaciółka pierwsza się nie odezwie.
-Co może być lepszego od napakowanego durnia, który się koło Ciebie kręci? Jeszcze jeden nadęty dupek czy zajmowanie się czyrakobulwami?- warknęła druga dziewczyna.
Genovie jednak wiedziała, że to co ma bardzo zaciekawi Mary. Wyjęła ze swojej torby opasłą księgę oprawioną czarną skórą. Wydawała się bardzo stara, a kartki w środku były luźne. Obydwie odczuły dziwny chłód w przedziale. Na bladej skórze Genovie pojawiła się gęsia skórka. Podała przedmiot przyjaciółce, która otworzyła go ostrożnie.
Na pierwszej stronie lśniły złote litery „Mały podręcznik czarnej magii”.

7 komentarzy:

  1. Bardo ciekawy, ale dlaczego taki krótki? Chociaż wiem jak o w chorobie sama ostatnio spędziłam 2 tyg w łóżku;).
    Życzę duuużo weny!
    Pozdrawiam Hariet

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam!
    Dzisiaj zyskałaś nową czytelniczkę!
    Moje pierwsze pytanie : Heath, czytałaś Naznaczoną?
    szkoda, że taki krótki.
    Nie wiadomo z jakiej narracji piszesz. To trochę miesza. Radzę abyś pisała z 1 lub 3, a jak będziesz chciała zmienić w rozdziale nagle narracje oddziel to. Raz piszesz jako Mary, raz jak Genovie i raz jako zwykły narrator.
    Życzę dużo weny!
    Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga - http://nowahistoriahp.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i przydałaby się funkcja obserwuj ;)

      Usuń
    2. Autorka pisze w narracji 3-osobowej personalnej ;) Czyli nadal jest w trzeciej osobie, ale opowiada z punktu widzenia bohatera. Osobiście preferuję takiego narratora najbardziej.

      Usuń
    3. Oficjalnie funkcja jest wstawiona, ale nie działa ;-; dzięki dziewczyny za tyle miłych słów ;) w weekend zabieram się za kolejny rozdział :))

      Usuń
  3. "Znajdę Cię na uczcie- oznajmił niski, męski głos." - nie ma potrzeby, aby pisać "cię" z wielkiej litery ;)

    Kolejny rozdziałek, no i super. Mary zazdrosna? W tej sytuacji doskonale ją rozumiem <3
    No, no... czarna magia... to nie może skończyć się dobrze... Czekam :3

    A i zapraszam do mnie.
    http://cristvicnol-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :*
    Pierwszy raz czytam takie opowiadanie i te bardzo mi się spodobało. Fajnie opisałaś zazdrość Mary, miłość brata i jej oraz brak czasu jej rodziców. Czytając twoje opowiadanie odczuwałam emocje Mary. To było niesamowite. Mary i Genovi to totalne przeciwieństwa. Mary- nieśmiała, troszcząca się o innych, niedoceniana przez innych, Genovi- śmiała, lubiana, z charakterkiem. Mi się to bardzo podoba. Sama mam przyjaciółkę od której bardzo się różnie. Masz dużego plusa za Hufflepuf.
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na kolejny rozdział :* !

    OdpowiedzUsuń