Dziękuję Wam za niesamowity odzew :) bardzo miło czytać tyle
pozytywnych komentarzy. Na akcję musicie jeszcze trochę poczekać. Tym czasem retrospekcja
pierwszego dnia w Hogwarcie oraz przybliżenie nieco głównych bohaterek.
Zapraszam do czytania oraz dalszego śledzenia bloga. Pamiętajcie, że Wasze
komentarze zachęcają mnie do dalszej pracy nad tym projektem. Jeśli macie
ochotę przeczytać moje inne prace zapraszam na bloga o tematyce #Romione
Mary dobrze pamiętała swój dzień w Hogwarcie, chociaż było
to już tak dawno temu. Wydawało jej się, że zaledwie wczoraj przekroczyła próg
wielkiego zamku. Oprócz innych dzieciaków w czarnych szatach zauważyła
wysokiego, przystojnego mężczyznę o brązowych, falowanych włosach, związanych
teraz w ciasny kucyk. Miał wystające kości policzkowe, a z jednej strony bliznę
przez całą twarz, kończącą się na
żuchwie. Dziewczyna uznała wtedy, że jest niesamowicie przystojny i nawet nie
zwróciła uwagi na to, co mówi.
Nagle poczuła, że ktoś ściska jej dłoń. Prawie odskoczyła,
jednak potem zauważyła, że to Genovie. Nie wyglądała na zdenerwowaną, ale Mary
tego potrzebowała… Wsparcia. Wydawało
jej się, że zyskała przyjaciółkę, że będą już zawsze nierozłączne, że będzie
jej opowiadać o swoich sztywnych rodzicach, siostrze- charłaku. Będą się
dzielić po prostu wszystkim.
Była bardzo zmieszana, gdy stanęła przed tiarą przedziału. Z
jednej strony imponowała jej niezwykła pieśń starego kapelusza, jednak z
drugiej strony okropnie się bała. W końcu jeśli nie trafi do tego samego domu
co Genovie, raczej przyjaciółkami nie zostaną.
Bracia opowiadali jej, że uczniowie trzymają się domami. Nie chciała już
innej przyjaciółki. Czarnowłosa ją wybrała, zaprosiła do siebie. Poza tym
przecież już nikt inny jej nie polubi, a z Genovie miała tyle wspólnego.
Obydwie zbierały karty z czarodziejami, były czystej krwi oraz wzdychały do
pałkarza angielskiej drużyny Quidditcha. Końcu przyszedł na nią czas.
-Hufflepuff!- wykrzyknął kapelusz. Powędrowała do stołu
Puchonów, tęsknie patrząc na Genovie. Ta jednak została przydzielona do
Slytherinu. Do oczu napłynęły jej łzy. Nie była w stanie już nic przełknąć,
chociaż na stole pojawiło się tyle niesamowitych pyszności. Spojrzała w stronę
koleżanki, która rozmawiała już z jakimiś chłopakami. Zaklęła w myślach. Jak
mogła być taka głupia? Przecież to oczywiste, że nie mogła znaleźć przyjaciółki
tak łatwo. Westchnęła głośno, aż kilku uczniów spojrzało na nią. Wypiła do
końca sok dyniowy, po czym wstała. Niemal od razu wstała jak również Genovie, która
podbiegła do niej.
-Hej, Mary! Nie cieszysz się? Coś się stało? Słyszałam, że i
tak będziemy miały sporo lekcji razem, poza tym zostają nam wieczory i
popołudnia! Nie patrz tak na mnie! Spotkajmy się jutro przed lekcjami przed
Wielką Salą!
Mary uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową. Jak mogła
pomyśleć, że Genovie ją zostawi?
-A i zjedz coś!- dziewczyna spojrzała na pusty talerz.
Puchonka zaśmiała się i wróciła do stołu. Jej humor znacznie
się poprawił. Nawet poczuła, że właściwie jest głodna.
***
Teraz, gdy Mary przypominała sobie o tym, co wtedy myślała,
miała ochotę się głośno roześmiać.
Siedziała właśnie w pociągu wraz ze swoją przyjaciółką i jej
ojcem. Pan River był najbardziej niesamowitym ojcem na świecie. Był wysoki,
wyglądał dużo młodziej niż jej ojciec. Miał on długie czarne, zadbane włosy
oraz kilkudniowy zarost na twarzy. Ojciec Genovie był aurorem, czyli ścigał
czarnoksiężników. Rodzice Mary byli nudnymi urzędnikami w Ministerstwie Magii,
którzy nigdy nie mieli dla niej czasu. Pan River wydawał się bardzo
zaabsorbowany swoją córką, chociaż też dużo pracował. Załatwił on nawet bilety
na mecz Quidditcha w Hiszpanii oraz znalazł
czas, aby zabrać swoją córkę oraz jej przyjaciółkę tam. Mary spędziła
niesamowity czas ze swoją przyjaciółką oraz jej ojcem. Była pod dużym
wrażeniem, że jej rodzice się zgodzili na jej wyjazd, a nie kazali uczyć się do
tegorocznych SUMów.
Puchonka przez dłuższy czas przyglądała się swojej
15-letniej przyjaciółce. Czarne włosy miała teraz związane w luźny kok na czubku
głowy. Pod szarymi, nieco przekrwionymi oczami znajdowały się sine cienie oraz
ogromne worki pod oczami, a wszystko przez to, że obydwie nie mogły wciąż
zasnąć i spędzały noce na rozmowach o tematach zbędnych i całkowicie poważnych. Wąskie usta były nieco spierzchnięte, a nad
nimi widniał wielki czerwony pryszcz, który wyskoczył jej już w pociągu. Cery
już nie miała śnieżnobiałej. Nabrała koloru z powodu długiego przebywania na
słońcu, ani trochę nie przypominała pięknej, popularnej Ślizgonki, do której
przywykła na co dzień. Nie wyglądała już tak idealnie. Mary czuła się z tym
nieco lepiej ze względu, że zawsze miała kompleksy z powodu przyjaciółki. Była
drobna i szczupła. Miała kształtny tyłek, wszyscy chłopacy się za nią oglądali,
a Mary miała mysie włosy, które wciąż się łamały i wypadały, jej cera nie była
idealna i przez to opanowała świetnie zaklęcia, które pomagały jej to ukryć.
Była wysoka, wyższa niż większość chłopaków w Hufflepuffie. W dodatku miała
parę dodatkowych centymetrów w biodrach. Jedyną jej przewagą nad przyjaciółką
były piersi, których Genovie praktycznie w ogóle nie miała.
Podróż była długa, chociaż Mary najchętniej spędziłaby
jeszcze parę godzin w pociągu z Genovie i jej ojcem. Musiała wrócić do domu,
kupić na Pokątnej wszystkie książki, za pewne wybierze się z dziadkiem, bo rodzice
nie znajdą na to czasu… Westchnęła. Dziadek będzie wiecznie marudził, że za
drogo, że za długo wybiera… Jej rodzice byli majętnymi czarodziejami, więc tego
nie rozumiała. Ten człowiek wiecznie marudził i wciąż powtarzał jej, że to
wstyd, że znalazła się w Hufflepuffie, chociaż sama nie rozumiała dlaczego. Pocieszała
ją myśl, że niedługo znowu znajdzie się w Hogwarcie.
Tak jak się domyślała w domu rodziców nie było. Dziadek
siedział na fotelu ,w swoim malutkim pokoiku, który znajdował się przy
drzwiach, i przeglądał Proroka Codziennego.
Jednak zauważyła w mieszkaniu kogoś, kto nie powinien tu być. Przywitał
ją najmłodszy brat. Miał on 23 lata i zajmował się zielarstwem oraz
sporządzaniem eliksirów w Norwegii.
-Już myślałem, że Cię nie zobaczę- oznajmił wysoki
mężczyzna, który był bardzo podobny do swojej siostry.
-Rodzice nalegali, żebym wróciła wcześniej- nie wyglądała na
zadowoloną.
Rozejrzała się po mieszkaniu. Zwykłe szare mieszkanie,
trochę wyglądało jak mieszkanie mugolaków. Rodzice twierdzili, że skoro ich
córka jest charłakiem, ma mugolskie koleżanki, to trzeba zapewnić odpowiednie
warunki dla niej.
Nienawidziła szczerze tego miejsca. Jeszcze bardziej po
spędzeniu wakacji z Genovie i jej ojcem.
-Opowiesz mi jak było w Hiszpanii! Wypłacę pieniądze i kupię
Ci coś ekstra.
Mary naprawdę się cieszyła, że to z James, a nie jej dziadek
wybierze się z nią na zakupy. Zawsze wydawało jej się, że tylko z nim może
porozmawiać. Czuła się trochę jak czarna owca w rodzinie, chociaż to jej
siostra była charłakiem. Przecież nie sprawiała żadnych problemów. Uczyła się wzorowo,
nauczyciele ją lubili… Chyba nawet bardziej niż jej własna rodzina. Westchnęła
cicho, po czym zwróciła się do brata:
-Naprawdę Cię miło widzieć
James!
-Nie mógłbym przegapić zakupów z moją ulubioną siostrzyczką!
– uśmiechnął się jej brat, patrząc na nią czule z góry. Może pobyt w domu nie
będzie taki zły.
Przeczytałam całe i bardzo mnie to wciągnęło i z niecierpliwością czekam na resztę. Co ta Genovie wykombinuje. Ona chyba jest jak Riddle trochę, czy się myle. Wydaje mi się że nie będzie miała dobrego wpływu na Mary.
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział, trochę krótki i szybki ale mam nadzieje ze sie spodoba. Teraz nie moge spac to postanowiłam napisać nowy rozdział i poodwiedzać blogi. Pozdrawiam:))
Www.in-the-sadness.blogspot.com - zapraszam na nowy rozdział
UsuńAfrodyta/ Twój Koszmar
Www.in-the-sadness.blogspot.com - zapraszam na nowy rozdział
UsuńAfrodyta/ Twój Koszmar
Świetnie piszesz, czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńMiło mi słyszeć ;) następny najprawdopodobniej w weekend ;)
UsuńWitam ponownie! :3
OdpowiedzUsuńOd razu przejdźmy do małych błędów
"Mary dobrze pamiętała swój dzień w Hogwarcie" Miałaś na myśli pierwszy dzień? :3
"aby zabrać swoją córkę oraz jej przyjaciółkę tam" Myślę, że lepiej brzmi "aby zabrać tam swoją córkę oraz jej przyjaciółkę"
"się przy drzwiach, i " bez przecinka ;)
"Rozejrzała się po mieszkaniu. Zwykłe szare mieszkanie, trochę wyglądało jak mieszkanie mugolaków." powtórzenia, powtórzenia!
"że to z James, a nie jej dziadek" zapomniałaś o tym "z" :3
Bardzo mi się podobało... Może dlatego, że tak jak ja lubisz pokazywać uczucia swoich głównych bohaterów <3 Ja mam tak, że aż się w nich wcielam, aby dobrze opisać, co czują... czasem troszeczkę przesadzam XD Pisz, pisz. Dobrze Ci to idzie.
A i jak mogłam zapomnieć... Hufflepuff! - kolejny plusik :D
Usuń